niedziela, 28 lutego 2016

Prosta sukienka z Mohito!


     W miłości nie liczą się słowa, lecz czyny. Postanowiłam więc udowodnić Wam, że moje uwielbienie dla Mohito nie istnieje jedynie w szafie i na blogu. Przezwyciężam zimowo/wiosenną chandrę i dzierżąc zakurzony aparat, pod rękę z fotografem, wyruszam w celu udokumentowania opisanego wcześniej uczucia. Sukienki-worki mają jednak to do siebie, że nie prezentują się na zdjęciach nadzwyczaj dobrze. Nie umniejsza to jednak ich wygodzie i funkcjonalności. Ale bez obaw, nie planuję powtórnie zanudzać Was moimi pochlebnymi o nich opiniami. Zostawiam Was jedynie z niezbitym dowodem mojej wierności, miłości, lojalności i nienormalności. Ot tak po prostu!

piątek, 26 lutego 2016

"love, rosie" Cecelia Ahern (ekranizacja)!

 5/5 świetny!

Zazwyczaj trzymam się ustalonej kolejności. Wpierw lektura, ewentualnie następnie ekranizacja. Pod wpływem nagłej potrzeby jednak zdecydowałam się zaburzyć utrwalony schemat. Ba! Szaleństwo poszło nawet dalej; porzuciłam sprawdzone już i wielokrotnie przerabiane wyciskacze łez, na rzecz czegoś zupełnie nowego. Ależ jestem zwariowana!

Nie lubię oglądać ekranizacji, nie wiedząc jak przedstawia się ich pierwowzór w postaci książki. Odnoszę dziwne wrażenie bycia nie fair w stosunku do pisarza. Ale nie przejmujcie się, mam już takie swoje dziwnostki. Tak czy inaczej, już od dawna chodziła za mną lektura ciepła, mądra, romantyczna, wyciskająca łzy i typowo kobieca. Prosząc o pomoc wujka Google, natrafiłam na "love, rosie" i informację o jej ekranizacji. Po wyjątkowo nieprzyjemnym dniu, potrzebowałam czegoś zdecydowanie przyjemniejszego. Postanowiłam nie stosować się do zasady "najpierw książka, później film", chwyciłam komputer za monitor i oddałam się przyjemności oglądania.

niedziela, 21 lutego 2016

Co ubrać na wiosnę i lato 2016?!


Tak się niefortunnie ostatnio złożyło, że nie mogłam oddawać się szaleństwu zakupów. Było to doświadczenie bolesne, aczkolwiek przeżyłam i planuję nadrobić zaległości. Karmię więc tłustą świnkę-skarbonkę miedziakami i tworzę listę obiektów do posiadania. O ile nigdy dotąd nie miałam w zwyczaju zagłębiać się w nadchodzące trendy, tak teraz, z ciekawością przeglądam przepastne czeluści internetu. Mogę stwierdzić, że znów tak naprawdę modne będzie wszystko. Ale, ale - wszystko, znaczy co?

niedziela, 14 lutego 2016

Moja miłość? Sukienki z Mohito!


     Nie, nie, nie. To nie jest post sponsorowany. Z całą szczerością mogę dodać słowo NIESTETY, ponieważ Mohito jest marką iście przeze mnie uwielbianą. Ja i mój maleńki blożek nie mamy jednak nawet złudzeń co do tego, że kiedyś mogłabym nawiązać z nimi współpracę. Choć oczywiście pomarzyć nikt zabronić mi nie może. Ale dosyć już wypłakiwania się w klawiaturę. Przejdźmy do konkretów. Tak wię, à propos Walentynek, których swoją drogą nie lubię i nie obchodzę, chciałam podzielić się z Wami moją miłością do Mohito! Jest to miłość szczera, bezwarunkowa i dotyczy głównie sukienek. Jestem niska, mam krótkie nóżki oraz wypukłości tu i ówdzie, dlatego kupno sukienki bywa trudne. Mohito jednak rzadko mnie zawodzi. Zwłaszcza popularny u nich krój, prosty i "workowaty", średnio preferowany przez mężczyzn, ale doceniany przez kobiety. Cenię sobie nietuzinkowość i wygodę, a sukienki Mohito właśnie to sobą prezentują. Posiadam już pięć takich "worków". Uwielbiam je wszystkie. I na tej piątce nie poprzestanę. A jak jest u Was? Może macie bzika na punkcie spodni z Zary, bądź bluz z Bershki? Dzielcie się ze mną swoimi miłostkami, poczuję się dzięki tej wiedzy mniej nawiedzona!;)