niedziela, 26 lipca 2015

Letnie zauroczenie!


     Letnie zauroczenie ma to do siebie, że pojawia się latem. Z końcem pory ciepłej powinno się więc z reguły zakończyć, ale wiadomo, że z niewiastami i ich sentymentami różnie bywa. Zawsze jednak, po zimowej, szarej i często okraszonej łzami rozłące, można powrócić do obiektu westchnień lata następnego. Tak też dzieje się już od kilu lat w przypadku mojej miłości. Miłości do kombinezonów. A wszystko zaczęło się gdy owe wdzianka nie były jeszcze obiektem powszechnego uwielbienia. Nie dysponuję dużą ilością takowych egzemplarzy, ponieważ jestem oszczędna w uczuciach i ponadprzeciętnie wierna moim oblubieńcom. I choć mój żywy umiłowany twierdzi, że kombinezon ów ukazuje wszelakie moje mankamenty, ja i tak dzielnie w nim chadzam i się przechadzam, trochę na przekór, ale głównie dla własnej wygody. Gloria temu, kto te cudeńka stworzył!

sobota, 18 lipca 2015

Drink (Pepsi)-Cola!



     Każda osoba pracująca wyczekuje momentu, w którym oswobodzi się z niewdzięcznego, pracowego wdzianka. Nie ważne czy chodzi o mundur, ogrodniczki czy biurowy komplecik. Ważne jest, żeby było inaczej niż w pracy, bo im bardziej inaczej tym bardziej swobodnie. I choć mnie w biurze nie obowiązuje literalny dress code, z lubością przywdziewam jeansy i t-shirty. Lubię taki styl na luzaka. Lubię też Pepsi i dlatego zaopatrzyłam się w koszulkę z Coca-Colą. Bez sensu? Kobieca logika jest bez sensu, zwłaszcza dla innych nielogicznych istot! A tak naprawdę chodzi o to, że akurat koszulka z Pepsi w ręce mi nie wpadła. Jej strata! Tak czy siak, noszę Coca-Colę, piję Pepsi, mam dziury w spodniach, a wszystko to na luzaku, joł joł!

niedziela, 12 lipca 2015

Dziennik biegacza cz. 3: Kolano biegacza!


Czy istnieje coś takiego jak sportowy pech? A może spotkaliście się kiedyś z pewnego rodzaju kontuzyjnym fatum? Może znacie więc szamana lub inną czarownicę, która za pomocą mało inwazyjnych sposobów mogłaby uwolnić biednego człowieczka od nagminnego, fizycznego niepowodzenia?

piątek, 3 lipca 2015

Zwierciadło!


     Odkąd nauczyłam się mówić, żądałam od rodziców starszego brata. Moja jeszcze łysa główka nie potrafiła pojąć, że jest to misja niewykonalna. Może przeszkadzała mi w tym pełna pielucha, a może już wtedy nie przyjmowałam do wiadomości słowa nie. Nie wiem. Z czasem pogodziłam się jednak z nieobecnością brata-obrońcy, posiadającego przystojnych kolegów. Rodzice wynagrodzili mi jednak ów niedostatek w postaci młodszej siostry. No i fajnie. Pozostało jednak jeszcze jedno, niespełnione marzenie - siostra bliźniacza. Okazuje się jednak, że mając u boku pomysłowego fotografa, wszystko jest możliwe. Mam więc siostrę bliźniaczkę. Na szczęście na chwile, bo dwóch tak wrednych istot ludzkość nie byłaby w stanie znieść! ;)