piątek, 27 maja 2016

Symetryczna prostota!


     Symetria, ład i porządek - cechy poszukiwane, żądane i kochane przez większość mniej szalonych śmiertelników. W tym i mnie. Lubię gdy jest nieskomplikowanie, acz efektownie. Symetrycznie, a jednocześnie niebanalnie. Stonowanie, ale na swój sposób barwnie. I tak właśnie chciałabym określić te zdjęcia. Przymiotniki, które na co dzień się wykluczają, w tym przypadku stanowią idealne uzupełnienie siebie na wzajem. Jest więc prosto, wygodnie i tak jak lubię. No i fanie!

sobota, 26 marca 2016

Dwie świeczki na torcie!

     
     Marzec to miesiąc wyjątkowy. Nie tylko ze względu na wiosnę, ale także na fakt, że wiosna pobudza do działania. Tak też stało się dwa lata temu. Zostałam pobudzona i zadziałałam. I oto powstał mój blog. Szybko polubiłam ten inny świat i choć nie dysponuję taką ilością wolnego czasu jaką chciałabym przeznaczyć na tę właśnie działalność i tak nie tracę zapału. Nie zaglądam tu codziennie, czasem nawet całe tygodnie, ale mimo wszystko tworzę coś, co daje mi przyjemność i satysfakcję. I choć nie mogę wprost uwierzyć, że trwa to już dwa lata, mam szczerą nadzieję, że potrwa dłużej i że Wy będziecie towarzyszyć mi nadal w tej przygodzie. Co więcej, chciałabym podzielić się z Wami raz jeszcze tworami, z których najbardziej jestem dumna. Sto lat sobie i Wam ze mną życzę! :)

niedziela, 20 marca 2016

Mohito i kropka!


     Przed Wami kolejny dowód mojego uczucia. Nie będę po raz trzeci zanurzać się w tej nieposkromionej miłości, próbując dotrzeć do jej korzeni i zanudzając Was niemiłosiernie. Nie. Skupię się na obrazie, nie słowie. Odejdę od moich przyzwyczajeń, upajając się swoją miłością i dając Wam kolejną szansę zrozumienia tego uczucia. Oglądajcie więc miłosny minimalizm w moim wydaniu. I kropka. A nawet kilka!

piątek, 4 marca 2016

Nowości na moich półkach!


     Kobieta to takie stworzenie, które wiecznie jest nienasycone. Za mały porządek w domu, niedosyt zrzuconych kilogramów, niewystarczająca ilość miłych słów od ukochanego, czy też zbyt małe opakowanie lodów czekoladowych. Najgorszy jednak jest chyba niedosyt zakupowy. Będąc posiadaczką niekończącej się listy "rzeczy niezbędnych" bardzo kiepsko radzę sobie z niedoborem banknotów w portfelu. Miałam wielkie, wiosenne, zakupowe ambicje, jednak ostatecznie zdecydowałam nie zginąć śmiercią głodową. Ostatnimi czasy nie pozwalam więc sobie na wielkie zakupowe szaleństwa, ale nazbierało się kilka nowości, których wcześniej nie miałam okazji zaprezentować.

niedziela, 28 lutego 2016

Prosta sukienka z Mohito!


     W miłości nie liczą się słowa, lecz czyny. Postanowiłam więc udowodnić Wam, że moje uwielbienie dla Mohito nie istnieje jedynie w szafie i na blogu. Przezwyciężam zimowo/wiosenną chandrę i dzierżąc zakurzony aparat, pod rękę z fotografem, wyruszam w celu udokumentowania opisanego wcześniej uczucia. Sukienki-worki mają jednak to do siebie, że nie prezentują się na zdjęciach nadzwyczaj dobrze. Nie umniejsza to jednak ich wygodzie i funkcjonalności. Ale bez obaw, nie planuję powtórnie zanudzać Was moimi pochlebnymi o nich opiniami. Zostawiam Was jedynie z niezbitym dowodem mojej wierności, miłości, lojalności i nienormalności. Ot tak po prostu!

piątek, 26 lutego 2016

"love, rosie" Cecelia Ahern (ekranizacja)!

 5/5 świetny!

Zazwyczaj trzymam się ustalonej kolejności. Wpierw lektura, ewentualnie następnie ekranizacja. Pod wpływem nagłej potrzeby jednak zdecydowałam się zaburzyć utrwalony schemat. Ba! Szaleństwo poszło nawet dalej; porzuciłam sprawdzone już i wielokrotnie przerabiane wyciskacze łez, na rzecz czegoś zupełnie nowego. Ależ jestem zwariowana!

Nie lubię oglądać ekranizacji, nie wiedząc jak przedstawia się ich pierwowzór w postaci książki. Odnoszę dziwne wrażenie bycia nie fair w stosunku do pisarza. Ale nie przejmujcie się, mam już takie swoje dziwnostki. Tak czy inaczej, już od dawna chodziła za mną lektura ciepła, mądra, romantyczna, wyciskająca łzy i typowo kobieca. Prosząc o pomoc wujka Google, natrafiłam na "love, rosie" i informację o jej ekranizacji. Po wyjątkowo nieprzyjemnym dniu, potrzebowałam czegoś zdecydowanie przyjemniejszego. Postanowiłam nie stosować się do zasady "najpierw książka, później film", chwyciłam komputer za monitor i oddałam się przyjemności oglądania.

niedziela, 21 lutego 2016

Co ubrać na wiosnę i lato 2016?!


Tak się niefortunnie ostatnio złożyło, że nie mogłam oddawać się szaleństwu zakupów. Było to doświadczenie bolesne, aczkolwiek przeżyłam i planuję nadrobić zaległości. Karmię więc tłustą świnkę-skarbonkę miedziakami i tworzę listę obiektów do posiadania. O ile nigdy dotąd nie miałam w zwyczaju zagłębiać się w nadchodzące trendy, tak teraz, z ciekawością przeglądam przepastne czeluści internetu. Mogę stwierdzić, że znów tak naprawdę modne będzie wszystko. Ale, ale - wszystko, znaczy co?

niedziela, 14 lutego 2016

Moja miłość? Sukienki z Mohito!


     Nie, nie, nie. To nie jest post sponsorowany. Z całą szczerością mogę dodać słowo NIESTETY, ponieważ Mohito jest marką iście przeze mnie uwielbianą. Ja i mój maleńki blożek nie mamy jednak nawet złudzeń co do tego, że kiedyś mogłabym nawiązać z nimi współpracę. Choć oczywiście pomarzyć nikt zabronić mi nie może. Ale dosyć już wypłakiwania się w klawiaturę. Przejdźmy do konkretów. Tak wię, à propos Walentynek, których swoją drogą nie lubię i nie obchodzę, chciałam podzielić się z Wami moją miłością do Mohito! Jest to miłość szczera, bezwarunkowa i dotyczy głównie sukienek. Jestem niska, mam krótkie nóżki oraz wypukłości tu i ówdzie, dlatego kupno sukienki bywa trudne. Mohito jednak rzadko mnie zawodzi. Zwłaszcza popularny u nich krój, prosty i "workowaty", średnio preferowany przez mężczyzn, ale doceniany przez kobiety. Cenię sobie nietuzinkowość i wygodę, a sukienki Mohito właśnie to sobą prezentują. Posiadam już pięć takich "worków". Uwielbiam je wszystkie. I na tej piątce nie poprzestanę. A jak jest u Was? Może macie bzika na punkcie spodni z Zary, bądź bluz z Bershki? Dzielcie się ze mną swoimi miłostkami, poczuję się dzięki tej wiedzy mniej nawiedzona!;)

niedziela, 24 stycznia 2016

Skrzydlaty karnawał!


            Na miesiąc po fecie sylwestrowej oraz kilkanaście dni przed końcem szalonego (bądź mniej) karnawału, budzę się z zimowego snu. Inaczej mówiąc, powracam z ciepłych krajów i to na własnych skrzydłach. Tak, odleciałam na chwilę. Nieco dłuższą. Jednak wracam i z owego powrotu wyjątkowo się cieszę. Nie czynię noworocznych postanowień, bo postanowienia najczęściej dotyczą spraw, które są trudne, bądź problematyczne. A ja szczerze i z radością pragnę nie przestawać, a wręcz przeciwnie, trwać i pojawiać się regularnie. Może już nie pod postacią wrony, gdyż te przywodzą mi na myśl złowrogi świat Hitchock'a, ale będę. Taki mam plan. Sylwestrowy strój ptaka chowam już do szafy, ale chętnie wyjmę z niej inne, nieodkryte jeszcze tajemnice (stroje). Bądźcie więc znów ze mną, tak jak i ja planuję być z Wami. Do zobaczenia!

niedziela, 3 stycznia 2016

"Obietnica pod jemiołą" Richard Paul Evans!




3/5 dobra!

     Wprost ubóstwiam zabawę w Mikołaja, Gwiazdorka, Rudolfa czy też innego Aniołka, przy czym nigdy nie zapominam o moi samej. Sobie także lubię sprawiać drobne i większe przyjemności, dlatego w tym roku obdarowałam się między innymi najnowszą powieścią Evans'a. Skusił mnie jej świąteczny tytuł, przez co uznałam tę pozycję za idealny prezent mikołajowy. Nabyłam więc, usadowiłam się wygodnie i pogrążyłam w lekturze.