niedziela, 21 czerwca 2015

Marynarka!




     Morze, słońce, stara łajba i wiatr we włosach... Nie, to zdecydowanie nie moje klimaty. Chyba, że mowa o luksusowym jachcie, bikini od Gucci'ego i drinkach z palemką. Pomarzyć można, no bo w końcu czemu nie? Ale do realizacji marzeń (nawet tych najmniej prawdopodobnych) trzeba się odpowiednio przygotować. Najłatwiej więc zacząć od odzienia. Marynarskiego. Pan w paski to marynarz, a pani? Niech będzie marynarka. Dziś jestem więc marynarką. Noszę paski i żeglarską linę. Brakuje jedynie jachtu. Na wszystko przyjdzie jednak czas. Prawda?

środa, 17 czerwca 2015

Dziennik biegacza cz. 2: Pierwsze tygodnie!


Pierwszy zapał! 

Nadszedł ten dzień. Dzień pokonania lenia, nie szukania wymówek, nałożenia dresów i wcielenia mądrych rad z poprzedniego posta w życie. Nadszedł również czas, aby przyznać, że biegacz to też tylko człowiek i nieomylny nie jest. Otóż muszę wyznać, że najpierw pobiegłam a dopiero później o bieganiu czytałam. Byłam pewna, że intensywne treningi na rowerku stacjonarnym zdziałają cuda i jednak uda mi się przebiec dłuższy dystans bez zatrzymywania. Nic bardziej mylnego...

sobota, 13 czerwca 2015

White angel?!


     Mała biała? Z przyjemnością! Biel zawsze dodaje kobiecie lekkości i niewinności; w końcu to kolor anielski. Nie wierzcie jednak pozorom! W blondyneczce w białej sukieneczce może kryć się pokaźnych rozmiarów diablisko. Do tego nad wyraz wredne. Mała biała służy więc do wybielania. Dzięki niej wydaję się grzeczniejsza, delikatniejsza i milsza. Brakuje jedynie aureoli. Za to jest róż. Delikatne różowe akcenty, niczym ledwie widoczne rysy na szkle, uważnemu obserwatorowi pozwolą odkryć, że chyba jednak niekoniecznie ma do czynienia z rajskim towarem. I niestety ma rację. W końcu jak mawia mój luby "takie małe, a takie wredne" i obawiam się, że nawet niebiańskie odzienie nie jest w stanie tego faktu zmienić. Na zdjęciach jednak aniołek ze mnie jak z obrazka, a ja już milczę jak zaklęta, ponieważ wydaję się być bardziej anielska gdy z moich ust nie wydobywają się żadne kąśliwe uwagi. O!

piątek, 5 czerwca 2015

Walka z czernią?!


     Jeszcze do niedawna w mojej szafie królowała czarna dziura. Nie da się tego określić inaczej, choć pod tym terminem nie kryje się wcale złowieszcza pustka. Przy bardziej wnikliwej obserwacji zawartości garderoby, okazywało się bowiem, że jest wypchana po brzegi i po prostu króluje w niej czerń. Postanowiłam więc coś zmienić. Małymi kroczkami. Czarność pozostała nadal moją ulubioną towarzyszką, jednak częściej zaczęły asystować jej inne barwy. Niezwykle rzadko natomiast zdarzało się, abym przywdziewała zestaw całkowicie czerni pozbawiony. Poczuwszy jednak porę ciepłą w sercu i na skórze, wspięłam się na kolejny poziom mojej prywatnej walki ze smolistym uzależnieniem; postawiłam na bardziej letnie kolory. I choć, zwłaszcza od pasa w dół, bardziej wcielam się w Pigi niż kobietę z klasą, lubię ten zestaw. Ale od czasu do czasu, bo jednak bez czerni jak i czekolady nie potrafię długo żyć. Po prostu.