Życie jest piękne, a ty jesteś jak ono. Frazes ów, choć brzmiący znacznie lepiej w ustach francuskojęzycznych, jest niezwykle prawdziwy, aczkolwiek niepamiętany. Zwłaszcza przez Polaków. Francuz na pytanie "Jak się masz?" zawsze odpowie, że "Bien", bo inaczej rozmówca pomyśli, że stało się coś znacznie gorszego niż padający deszcz czy wystygnięta kawa. W Polsce natomiast, takie niewinne zapytanie wywołuje lawinę narzekań. Dlaczego? Bo marudzimy! Ciągle! Sama marudzę pisząc, że marudzimy! I choć denerwuje mnie to strasznie, nie zmienię tego pstryknięciem palca, bo od zawsze jestem Polką i to Polką marudną. Mam jednak plan, aby zmienić to moje marudne Ja i wpłynąć na innych marudnych rodaków. Jak to zrobić? Powoli, małymi kroczkami, bo nagłe zerwanie z marudzeniem, może być niebezpieczne dla zdrowia Polaka!
1. Więcej się uśmiechaj! Ale chodzi tu o uśmiech, gdy nam wcale do śmiechu nie jest. Wykonując czynności, które niekoniecznie lubimy, warto wyćwiczyć odruch uśmiechania. Myjemy więc zaschnięte rondelki i uśmiechamy się, a "śmiechowe" hormony robią swoje. I choć pomyślisz, marudny Polaku, że to głupie, po prostu nie marudź, tylko uśmiechaj się, żeby nawet zmywanie po obiedzie zyskało więcej uroku!
2. Myśl pozytywnie! Takie myśli niewiele kosztują, a potrafią czynić cuda. I choć pozytywnie myśleć cały dzień nie potrafi nawet święty, to raz dziennie dobrze pomyśleć może każdy. Każdego więc dnia znajdźmy czas, aby zastanowić się na co narzekamy najrzadziej. Niski wskaźnik marudzenia pozwoli wyłonić te rzeczy, za które jesteśmy szczególnie wszechświatowi wdzięczni. Wystarczy jeden drobiazg dziennie, a po kilku dniach może nagle okazać się, że to nasze życie wcale takie niewdzięczne i nieciekawe nie jest.
3. Nie narzekaj! W pracy czy szkole unikajmy zagorzałych maruderów lub chociaż starajmy się nie wdawać z nimi w narzekalne dyskusje. Jeśli jednak znajdziemy się pod ściną, zawsze możemy zmienić temat, no bo przecież, to niesamowite, że Dudka nie wzięli na Mundial?!
Nienarzekanie w domu natomiast może nam przynieść dodatkowe profity. Umówmy się z naszymi partnerami, rodzicami, dzieci, kotami czy innymi stworzeniami, że za każde wykroczenie w postaci marudnego jęku nagradzamy drugą osobę wybraną przez niego drobną przyjemnością. Żyjąc z marudą nie musimy więc już martwić się odkurzaniem czy wyprowadzaniem psa, no chyba że ilość "zadań do wykonania" będzie tak liczna, że naszemu marudzie szybko odechce się w domu narzekać.
Pozostają jeszcze marudne myśli w naszych diabelskich głowach, z którymi każdy musi uporać się indywidualnie. Warto jednak, za każdym razem gdy nawiedzi nas niechciana myśl, skierować swoje myślenie na coś co nas cieszyło, cieszy lub cieszyć będzie w najbliższym czasie. Nie zawsze wizja naszego ukochanego kota odegna depresyjne myśli, ale choć na chwile pokona chęć przelania naszego ogólnego niezadowolenia z życia w słowa.
No dobra, tylko po co to wszystko? A po to, że szczęśliwa gruszka, to gruszka ładniejsza od gruszki marudnej, a każdy z nas chciałby być piękny jak nasze życie, prawda?
jestem stu procentach za! i powiem ci na własnym przykladzie, że pozywne myślenie i nienarzekanie sprawiają, że życie wcale nie wygląda tak źle :)
OdpowiedzUsuńpodobno dobrze dla naszego nastawienia jest też mówić sobie zaraz po przebudzeniu "życie jest piękne" choćby nie wiem co :)
bo nie oszukujmy się, każdy z nas ma jakies problemy, większe, mniejsze, ale grunt to żeby innym nie zawracać nimi glowy przy zwyklym "co słychać" :)
buziak
PS: fotka jak zawsze mistrzowska ;)
marudą jestem i ja :D
OdpowiedzUsuń