sobota, 13 września 2014

Emily Giffin, "Ten jedyny" i oby jedyne rozczarowanie.


 2/5 słaba

    Kto czyta ten wie, że niedawno wychwalałam Emilię pod niebiosa. Pewnego dnia wpasowało się w moje dość wybredne gusta z niebywałą wręcz łatwością i prostotą. Tamte chwile spędzone z Emily Giffin należały do wyjątkowo przyjemnych, a moje chwalebne pieśni na ten temat możecie odnaleźć tutaj.

    Nieziemsko więc zauroczona wybrałam następnie Tego jedynego. I bez zbędnie przydługich wstępów wyznam smutno, że rozczarowałam się okrutnie. Pokładałam w nim duże zapasy mojej nieco naiwnej nadziei. Liczyłam na kolejne zmysłowe uniesienia i chwile delikatnego szczęścia, a dostałam mecze futbolowe. W dużej ilości! I choć do futbolu ani w ogóle do sportu negatywnie nastawiona nie jestem, to jednak sięgając po kobiecą literaturę oczekuję nieco przyjemniejszych doznań. W tym przypadku zostałam jednak zaatakowana przez wylewający się w zasadzie z każdej strony futbolowy bełkot. Emili zaskoczyła mnie więc, a nawet znokautowała, a takich nieprzyjemnych niespodzianek nie lubię. Zaskoczeniem nie był natomiast finał historii miłosnej. Tego jednak krytykować zamiaru nie mam, bo właśnie prostych, przewidywalnych i szczęśliwych zakończeń w romansach należy się spodziewać. I choć może się wydawać, że optymizm przeze mnie nie przemawia, to nadal jestem szczerze zaciekawiona dalszą twórczością tej pani. Po tak obiecującym początku nie zniechęcę się przecież nadmiarem sportu! Odkładam więc na bok urazę, ocieram łzy rozczarowania i już uśmiecham się lekko sięgając po następną książkę.

12 komentarzy:

  1. Nie znam jeszcze książek tej autorki i chyba od tej nie zacznę, skoro ciebie tak rozczarowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam grono pań, które "Tego jedynego" bardzo chwali, więc najlepiej przekonać się na własne oczy. Pewne jest jednak to, że ogólnie po Emily warto sięgnąć :) Polecam :)

      Usuń
  2. czyli w sumie nic ciekawego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie znam ani autorki, ani tytułów - chociaż Ten jedyny brzmi miło, ale jeżeli mowa o literaturze kobiecej to ostatnio czytałam "Kocham Nowy Jork" i "Kocham Paryż" i zdecydowanie mogłabym polecić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie znam tej ksiązki, o autorce słyszałam :)
    może obserwacje?
    zapraszam do mnie: http://gulmi-fashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam tylko ze słyszenia ale z ciekawości sprawdzę co pisze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam twórczości tej autorki, ale skoro powyższa książka cię rozczarowała, to ja nie będę usilnie jej szukać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Giffin nic nie czytałam, choć miałam kilka podejść. Jakoś twórczość tej autorki mnie nie zachęca. Myślę, że zdania nie zmienię, w sumie i tak nie ma po co, gdyż widzę, że ta książka nie przypadła Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  8. No i teraz mnie dobiłaś... Pisałam Ci już, że niespecjalnie dogaduję się z Giffin, ale "Ten jedyny" dreptał za mną tak skutecznie, że książkę kupiłam. Dlaczego, dlaczego nie napisałaś wcześniej, że jest to ramota? ale nic to, jakoś ją przetrwam, a później spalę, albo zakopię w ogródku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. a mnie mecze futbolowe nie przytłoczyły, były tłem dla fajnie opowiedzianej historii :) było dużo kobiecych opisów miłości zarówno tej emocjonalnej jak i fizycznej - dla mnie super :)

    5/5 :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba nie przeczytam tej książki skoro nie jest za bardzo ciekawa :) dzięki za radę :)

    Może wzajemna obserwacja? :)
    Ja już obserwuję Twojego bloga i zapraszam do siebie:

    http://magda-wlosy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Coś jest w tej autorce, że mimo wszystko chce się sięgać po jej książki. Ale naprawdę szkoda, że te powieści nie są lepsze... A odniesienia do futbolu, w zbyt dużej ilości, mogą znokautować każdego;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie śladu po sobie. Z przyjemnością czytam każdą z Waszych opinii. Jestem szczerze zainteresowana tym co macie do powiedzenia i z równie szczerym zainteresowaniem odwiedzam blogi osób, które znalazły coś ciekawego u mnie. Zapraszam ponownie :)