piątek, 25 lipca 2014

Naoczna sukienka!

     

     Lubię podglądać ludzi. Dokładniej ilustrując postać rzeczy - lubię obserwować innych niezauważona. Nie chodzi jednak o to, że oddaję się pasjami podglądaniu z ukrycia sąsiadów, fachowo zaopatrzona w specjalistyczny sprzęt, a po prostu lubię podziwiać ludzką oryginalność. Problem polega jednak na tym, że ja zdecydowanie preferuję pozostać niezauważona i zbytnio nie rzucać się w oczy. Naoczna sukienka jest jednak całkowitym zaprzeczeniem tego, o czym przed chwilą wspomniałam. Duża ilość oczu nie pozwala mi dokładniej widzieć innych, natomiast sama zdecydowanie łatwiej wpadam w niej w oko. Jak się z tym czuję? O dziwo nad wyraz komfortowo, ponieważ sukienka po prostu urzeka swoją oryginalnością i sama czuję się w niej wyjątkowo. Na tyle wyjątkowo, że nie peszą mnie jak zwykle spojrzenia innych. Mogę nawet zabrnąć nieco dalej i pokusić się o stwierdzenie,  że kroczę w niej dumnie przybrana w niezliczone pary oczu, pod ostrzałem innych oczu, a z moich oczu, na pierwszy rzut oka, można wyczytać, że czuję się z tym bardzo dobrze! O!


wtorek, 15 lipca 2014

Niepoprawna i romantyczna!



    Jestem romantyczką. Niepoprawną. Niepoprawność owa przejawia się niepospolitą płaczliwością oraz umiłowaniem do nic niewnoszących i niemożliwie ckliwych romansów. Niepoprawnie lokuję swoje głębokie acz krótkotrwałe uczucia w bohaterach literackich bądź filmowych, a im ów bohater bardziej tajemniczy i nieokiełznany, tym głębsze są moje romantyczne uniesienia. Niepoprawnie często wzdycham więc do wampirów, krasnoludów, lordów a nawet i zwykłych mężczyzn. Wszystko to jednak najchętniej czynię w długiej, romantycznej spódnicy. Pewnie nie każdemu długa kiecka kojarzy się właśnie z miłością bądź jakimkolwiek innym uczuciem, ale dla mnie to właśnie romantyzm w czystej postaci. Przecież wszystkie romantyczne bohaterki zakochiwały się nieszczęśliwie właśnie w takich długich sukniach! Co prawda ja już w planach zakochiwać się nie mam, ale zamiłowanie do długich sukienek i spódnic pozostało. Jak wspominałam już przy okazji poprzedniego romantycznego objawienia (romantyczny post tutaj) nie szczycę się lordowskim wzrostem i z racji tego, że zdecydowanie bliżej mi w tej kwestii do krasnoluda cierpię na chroniczną niemoc dobrania spódnicy maxi odpowiedniej długości. Tym razem nie było jednak problemu. Sprawę dosłownie wzięła w swoje ręce moja mama i stworzyła romantycznie niepoprawne dzieło. Wierzę, że w tej spódnicy nie oparłby mi się nawet wampir, ale tak, wiem - ostrożnie z życzeniami!


niedziela, 6 lipca 2014

Wielki powrót nie po latach!




           Tak wiem, to już było. Ale cóż ja poradzę, że jestem tak nierozważna, a romantyczna i bardzo przywiązuję się do ludzi, miejsc oraz butów i torebek? Nie ma na to nieszkodzącego wątrobie lekarstwa, więc trwam w moim nieuleczalnym uzależnieniu, ale za to szczęśliwa, w wygodnych butach i ze słodką torebką. Słodką dosłownie, bo choć nie próbowałam jej konsumować, taki róż kojarzy mi się nierozerwalnie z watą cukrową. Różowa towarzyszka osładza wszystko co na siebie włożę, więc niby jak miałabym się z nią na dłużej rozstawać? Zresztą przekładanie tony rzeczy z jednej pojemnej torby do drugiej jest tak pracochłonne i problematyczne, że aby nie czynić sobie dużego problemu, po prostu nie posiadam wielu torebek. Jestem praktyczna i oszczędna! Ideał kobiety! I choć ta ostatnia konstatacja wcale prawdą nie jest, stanowczo ogłaszam, że ona-torebka i one-sandałki będą towarzyszyły mi przez większą część lata. Uprzedzę więc Wasze myśli i komentarze - "Tak, to znowu oni. Różowi i piękni. I ukażą się Waszym oczom jeszcze nie jeden raz!". Patrzcie i słodźcie się! Na zdrowie!